Agnieszka Kokot od najmłodszych lat uprawia szachy w klubie Hetman Częstochowa. Porozmawialiśmy o tym jak szachy wpłynęły na jej życie i jak na przestrzeni lat zmienia się postrzeganie szachistów wśród otaczających ich ludzi.
ŻR: Cześć Agnieszka, na początek powiedz kilka słów o sobie naszym czytelnikom.
AK: Cześć. Na co dzień chodzę do III LO im. W. Biegańskiego w Częstochowie na profil matematyczno-geograficzny – łączy się to z moją pasją do podróżowania, a nauka geografii dodatkowo zachęca mnie do poznawania świata. Interesuje się także psychologią, w wolnym czasie śledzę polską siatkówkę i często czytam książki.
ŻR: Szachy to sport, który uprawiasz od najmłodszych lat. Zacznijmy więc od pytania: czym dla Ciebie są szachy i skąd wzięła się pasja właśnie do tego sportu?
AK: Szachy są dla mnie nieodłączną częścią życia i nie wyobrażam sobie jak by ono wyglądało bez nich. Mimo że ta przygoda zaczęła się całkowicie przypadkowo – w wieku 5 lat poprosiłam mamę, aby zapisała mnie na szachy w przedszkolu (nadal nie wiem skąd w mojej głowie pojawił się taki pomysł), to definitywnie ukształtowała mnie jako człowieka. W tym miejscu chciałabym podziękować mojej mamie, która wysłuchała mojej prośby i zapisała mnie na zajęcia, jednocześnie wpływając nieodwracalnie na całe moje życie.
ŻR: Bez wątpienia jest to sport statyczny, gdzie zawodnicy używają swojej siły psychicznej. Nie przeszkadza Ci ten brak aktywności fizycznej podczas rozgrywek?
AK: Wielokrotnie spotykałam się z określeniem, że szachy to nie sport, bo przecież nie wymaga za wiele ruchu. Wbrew pozorom zagranie partii klasycznej (która może trwać nawet kilka godzin) wymaga dobrej kondycji i predyspozycji do siedzenia przy stoliku przez tak długi czas w ciągłym skupieniu. Jeśli wziąć pod uwagę szachy błyskawiczne (5 min na zawodnika i mniej), które wymagają wzmożonej koncentracji przy dużej presji czasu i potrzebna jest przy nich również szybkość i sprawność ręki, można uznać, że szachy są wymagające fizycznie. Jeśli chodzi o mnie, to najbardziej lubię szachy szybkie (ok. 10 minut na zawodnika), bo nie są aż tak dynamiczne jak błyskawiczne, a jednocześnie nie trwają tak długo jak te klasyczne, które najbardziej męczą właśnie ze względu na ten brak ruchu.
ŻR: Mówi się, że szachy są grą, gdzie zasady za bardzo się nie zmieniają. Ostatnią dużą zmianą było wprowadzenie 600 lat temu do gry roszady, ale jednak ta gra z perspektywy zawodników ulega trochę zmianie, jak ty na to spoglądasz?
AK: Myślę, że najbardziej na zmiany w szachach najbardziej wpływa ich popularyzacja. Podczas pandemii, zarówno za sprawą izolacji, jak i serialu opowiadającego o szachistce, który wyszedł w tamtym czasie, szachy stały się bardzo popularną formą rozrywki. Ich popularność i zastąpienie klasycznej szachownicy tą wirtualną sprawiły, że gra stała się mniej niszowa i zmieniło się postrzeganie szachistów – przestali być określani jako nudni, najczęściej starsi, ludzie, a szachy stały się modnym sposobem na spędzanie czasu. W samej grze mogą się zmieniać jedynie przepisy, ale to dotyczy jedynie osób, które biorą udział w turniejach (nawet tych lokalnych).
ŻR: Opowiedz nam zatem trochę o swoich sukcesach i grze w barwach Hetmana Częstochowa.
AK: Moja przygoda w Hetmanie zaczęła się w 2014r., kiedy zaczęłam grać w turniejach i potrzebowałam zapisać się do klubu, aby móc brać udział w rozgrywkach poza Częstochową, które wymagały zapisania do rejestru szachowego. Zapisałam się tam jako mała dziewczynka, a teraz, już jako dorosła osoba, pomagam czasami w turniejach organizowanych przez klub, jednocześnie wspominając, jak kiedyś sama grałam w zawodach dla najmłodszych. W klubie poznałam wiele osób, zawarłam znajomości, które trwają od wielu lat. Z nostalgią wspominam wspólne wyjazdy na turnieje poza Częstochowę, gdzie zarówno rywalizowaliśmy na szachownicy, ale także spędzaliśmy wspólnie wolny czas na przykład na boisku. Wielokrotnie również wspólnie reprezentowaliśmy klub w zawodach drużynowych, gdzie dawaliśmy w kość opiekunom i chcieliśmy jak najlepiej wykorzystać czas poza szachownicą (co czasami przekładało się na wyniki, bo chcieliśmy jak najszybciej skończyć partię). Z moich najważniejszych osiągnięć mogę wymienić: Wicemistrzostwo Śląska i 7 miejsce na mistrzostwach Polski w 2015r. oraz mistrzostwo Śląska w 2019r.
ŻR: Mówi się, że szachy są dla spokojnych, introwertycznych i cichych osób… podzielasz to zdanie?
AK: Moim zdaniem, szachy wymagają spokoju (podczas partii należy zachować ciszę) i cierpliwości, a co za tym idzie zdecydowanie częściej wśród zawodników spotyka się właśnie introwertyków. Mimo postrzegania szachistów jako cichych i spokojnych, te czasami podczas turniejów, zdarzają się sytuacje, że między zawodnikami dochodzi do sprzeczek słownych, a bywa i tak, że nawet fizycznych, bo adrenalina podczas końcówek partii potrafi sięgać zenitu. Jeśli tylko ktoś jest cierpliwy i potrafi się skupić, to nawet będąc energicznym ekstrawertykiem, może mieć frajdę z gry w szachy.
ŻR: Chciałbym trochę spytać o technikalia gry w szachy. Umiesz liczyć do przodu, przewidzieć kilka ruchów rywala?
AK: Bez wątpienia na przestrzeni lat nauczyłam się przewidywać ruchy do przodu i liczyć wiele wariantów w krótkim czasie. Aby dobrze grać, trzeba właśnie rozpatrywać każdą możliwość i próbować rozszyfrować zamiary przeciwnika. W szachach, najlepszych od amatorów odróżnia właśnie to, że profesjonaliści myślą kilka lub nawet kilkanaście ruchów do przodu, a początkujący skupiają się tylko na następnym ruchu.
ŻR: Jaki jest Twój ulubiony debiut?
AK: Nie mam konkretnego ulubionego debiutu, ale zdecydowanie wolę te otwarte, gdzie można coś poświęcić i otworzyć pozycję lub szybko zaatakować króla przeciwnika.
ŻR: Czy gra w szachy przekłada się na Twoje codzienne życie i zachowania?
AK: Zdecydowanie szachy nauczyły mnie w życiu wielu rzeczy. Zaczynając od pokory i cierpliwości po wielu przegranych partiach, przez przewidywanie ruchów i liczenie wariantów (co przydało się później w matematyce), aż do ponoszenia konsekwencji za swoje wybory – czasami jeden ruch potrafi zrujnować całą partię. Myślę, że szachy są swego rodzaju metaforą życia – ważne aby uczyć się z porażek, przewidywać możliwe konsekwencje działań i zawsze walczyć do końca. Liczne wyjazdy na turnieje nauczyły mnie także samodzielności – już w wieku 9 lat pojechałam na turniej do Koszalina, gdzie pierwszy raz spotkałam się z tak dużą grupą ludzi (były to mistrzostwa Polski, w których brało udział ok. 800 osób). Gdyby nie szachy, to nie poznałabym wielu bliskich mi osób, nie odwiedziłabym wielu miast w Polsce, a także nie miała tylu niesamowitych wspomnień.
ŻR: Dziękuję Ci za poświęcony czas i życzę wielu sukcesów w życiu prywatnym, jak i sportowym!
Fot. Archiwum prywatne