7 runda PGE Ekstraligi żużlowej rozpocznie się w piątek spotkaniem Falubazu Zielona
Góra z ROW-em Rybnik. Jako drudzy o godz.20:30 na tor wyjadą żużlowcy Betard Sparty Wrocław i Włókniarza Częstochowa. Wrocławianie na własnym torze ulegli w tym sezonie tylko Mistrzom Polski.
Częstochowianie natomiast nie zdobyli na obcym terenie choćby punktu. Uczciwie jednak trzeba przyznać, że tak w Lublinie, jak i na toruńskiej Motoarenie, Włókniarz prezentował się bardzo dobrze, stawiając gospodarzom silny opór.
Dodatkowo sytuację drużyny Mariusza Staszewskiego bardzo mocno skomplikował kolejny upadek i kontuzja Jasona Doyle’a. Ratowanie sytuacji w meczu z Falubazem szybkim powrotem na tor przez Australijczyka nie przyniosło oczekiwanych korzyści, a jedynie większe szkody. Tym razem szans i chyba potrzeby, na takie rozwiązanie nie ma. Na wrocławskim torze nawet w optymalnym składzie i dyspozycji o komplet punktów byłoby niezmiernie ciężko.
Co więc jest celem na to spotkanie?
Porażka jak najmniejszą różnicą punktów to oczywiste. Z perspektywy trenera z całą pewnością dużo istotniejsza od samego wyniku końcowego będzie dyspozycja poszczególnych zawodników. Wszyscy czekają na przebudzenie zawodzącego Madsa Hansena oraz niestabilnych Wiktora Lamparta i Kacpra Woryny. Bardzo cieszą za to postępy i dobra jazda Franciszka Karczewskiego i Kacpra Halkiewicza. Szczególnie ten drugi ma niebywałą szansę, by udowodnić swoją przydatność dla drużyny i być może wykorzystać okazję, którą daje mu kontuzja Ludwiczaka.
Statystyki ostatnich lat przemawiają za gospodarzami, ale statystyki nie jeżdżą.
W marcowym sparingu na Stadionie Olimpijskim Włókniarz w takim samym składzie, jak obecnie awizowany, czyli bez Jasona Doyle’a przegrał minimalnie 46:44.
Jak będzie tym razem ?
Jeśli Lwy zaprezentują swoje najlepsze możliwości, może okazać się, że nie są skazane na pożarcie.
🖊️📸 Damian Bachniak