Raków Częstochowa w czwartek późnym wieczorem rozegra rewanżowe spotkanie w ramach II rundy kwalifikacji do Ligi Konferencji Europy. „Medaliki” jadą na Słowację z zaliczką trzech bramek, więc awans do kolejnej rundy wydaje się formalnością. Futbol jednak widział już nie takie historie, a dodatkowo kibiców czerwono-niebieskich może martwić ostatni ligowy wynik Rakowa. W niedzielę z Częstochowy z kompletem punktów wyjechała Wisła Płock, która w przekroju całego spotkania była po prostu lepszym zespołem.
NA ŻILINĘ PIERWSZYM SKŁADEM
Tak zapowiadał trener Marek Papszun tuż po zakończeniu pierwszego meczu pomiędzy tymi drużynami. Wydaje się, że nie była to zasłona dymna, ponieważ w niedzielę dał odpocząć kilku podstawowym zawodnikom, którzy w drugiej połowie próbowali ratować wynik. W czwartek w wyjściowej jedenastce powinni pojawić się m.in. Zoran Arsenic, duet środkowych pomocników — Oskar Repka i Karol Struski — oraz Jonatan Brunes „na szpicy”. Raków nie zamierza ryzykować, chcąc spokojnie awansować do następnej fazy. W przypadku klubu z Limanowskiego istotne jest także budowanie rankingu — mimo kilku lat sukcesów na krajowym podwórku, Raków wciąż nie ma dobrej pozycji wyjściowej w kluczowych fazach walki o europejskie puchary. Kolejne wygrane będą ten ranking „pompować”, a regularna gra w Europie ułatwi losowania w przyszłych edycjach.
KOLEJNY WYJAZD NA WĘGRY
Jeśli częstochowianie awansują do następnej rundy, czeka ich podróż na Węgry. Los chciał, aby kolejną przeszkodą na drodze do Europy był zwycięzca pary Torpedo BelAZ Żodzino – Maccabi Hajfa. W pierwszym meczu padł remis 1:1. Gospodarzem pierwszego meczu, rozgrywanego 7 sierpnia, będzie zwycięzca dwumeczu Raków – MŠK. Rewanż zaplanowano na 14 sierpnia — odbędzie się on na Węgrzech: w Szombathely (w przypadku gry z Torpedo) lub w Kisvárdzie (jeśli rywalem będzie Maccabi).
MŠK Žilina – Raków Częstochowa (czwartek, 31 lipca, godz. 20:30)
fot. Marek Tęcza Fotografia