RADOMIAK „WYKONTROWAŁ” RAKÓW

MEDALIKI Z DRUGĄ PORAŻKĄ Z RZĘDU

W niedzielne popołudnie, Raków Częstochowa kontynuował intensywny maraton meczowy, wracając do rywalizacji ligowej po wyjazdowym starciu w ŽIlinie w eliminacjach Ligi Konferencji UEFA. Tym razem przeciwnikiem był niepokonany jak dotąd w sezonie 2025/26 PKO BP Ekstraklasy Radomiak Radom. Raków zajmujący 8 miejsce z dorobkiem 3 punktów udawał się do Radomia po drugi komplet ligowych „oczek”, natomiast gospodarze, plasujący się na 4 pozycji z 4 punktami, chcieli przedłużyć serię meczów bez porażki. W dotychczasowej ekstraklasowej historii potyczek obu drużyn górą był Raków z 5 zwycięstwami, jedną porażką i dwoma remisami na koncie. Dodatkowego smaku rywalizacji dodawał fakt, że dla Leonardo Rochy, był to pierwszy występ na stadionie swojego byłego klubu od transferu do Częstochowy.

STATYCZNIE I BEZ POMYSŁU

Po wyrównanym początku spotkania, pierwszą groźną sytuację stworzyli gospodarze. W 8 minucie do dośrodkowania z prawej strony boiska przedłużonego głową w polu karnym dopadł Capita Capemba. Uderzył mocno z pierwszej piłki w światło bramki, gdzie wspaniałą, instynktowną interwencją popisał się Trelowski.

Kolejne minuty, to mozolne konstruowanie pozycyjnego ataku przez Raków, i oczekiwanie Radomiaka na przerwanie akcji i szybki kontratak. Taki gospodarze wyprowadzili po przejęciu Capemby na lewej stronie w 26 minucie, ale strzał Mauridesa bez problemów obronił Trelowski.

Aż do 40 minuty na pierwszą groźną akcję Rakowa czekali kibice „Medalików”. Sprzed pola karnego soczyście uderzył Jesus Diaz. Bramkarz Radomiaka nawet nie usiłował łapać piłki, ale pewnie wypiąstkował piłkę, zażegnując niebezpieczeństwu. W końcówce Raków bardziej otwarcie zaatakował na połowie gospodarzy, ale nic szczególnego z tego nie wynikło.

Ogólnie po raz kolejny pierwsze 45 minut w wykonaniu Rakowa nie porywało, ale i Radomiak nie zaprezentował niczego szczególnego.

NIEWYKORZYSTANE SYTUACJE SIĘ MSZCZĄ

Druga połowa rozpoczęła się od szybkiego ataku Rakowa prawą stroną. Fran Tudor dośrodkował idealnie na głowę Brunesa, ten jednak uderzył najgorzej, jak mógł w sam środek bramki, ułatwiając interwencję Majchrowiczowi. Po wznowieniu z rzutu rożnego piłka po serii niecelnych podań trafiła do Majchrowicza, który długą piłką uruchomił Capito Capembe. Ten na lewej flance ograł z faulem (innego zdania był sędzia Sylwestrzak) Arsenićia i pięknym strzałem w długi róg otworzył wynik spotkania.

W 63 minucie sędzia Sylwestrzak widział natomiast, jak za koszulkę Rafała Wolskiego pociąga Aresenić. Podyktowany rzut karny na 2-0 precyzyjnym strzałem przy słupku zamienił Roberto Alves.

Pierwsza akcja po wznowieniu gry przyniosła gola kontaktowego. Kilka szybkich podań z pierwszej piłki i po zgraniu głową Diaby’ego-Fadigi w środek pola karnego, Brunes trzeźwo przeniósł piłkę nad bramkarzem Radomiaka.

W 75 minucie na boisku pojawił się witany gwizdami i transparentami „el traidor” (zdrajca) Leonardo Rocha. W 82 minucie do boju Marek Papszun posłał jeszcze Patryka Makucha. Raków przeszedł do mocnej ofensywy i od dobrych 15 minut nie opuszczał połowy gospodarzy, co skończyło się w najgorszy możliwy sposób. Szybka akcja Radomiaka, zagranie na pograniczu spalonego do Michała Kaputa, ten zgasił podanie i perfekcyjnie podał do Mauridesa, który bez przeszkód i asekuracji obrońców skierował ją do bramki Trelowskiego. Wszystkie plany Marka Papszuna na końcówkę meczu legły w gruzach. Gra Rakowa posypała się i stała się mocno chaotyczna. Efektem tego, była kolejna akcja gospodarzy w 89 minucie i poprzeczka, która po strzale Tapsoby uratowała Raków i Trelowskiego przed tragedią.

W 94 minucie ładnym strzałem głową popisał się Rocha, jednak Majchrowicz w pięknej paradzie nie pozwolił się pokonać byłemu koledze z drużyny. Minutę później kolejna parada Majchrowicza po strzale głową Repki i gwizdek sędziego zakończył to spotkanie dość nieoczekiwanym zwycięstwem Radomiaka 3-1.

Pomimo optycznej przewagi Raków nie wywiózł z Radomia choćby punktu i z trzema oczkami zajmuje 10 miejsce w lidze. Nie da się nie zauważyć błędów sędziego Sylwestrzaka, które o ile nie wypaczyły, o tyle na pewno ustawiły przebieg spotkania.

Trzeba o tej wpadce, jak najszybciej zapomnieć i skupić się na czwartkowym meczu III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.

(DB)

Fot. Marek Tęcza Fotografia

Udostępnij:

Facebook
Twitter
X
LinkedIn
Search

Najbardziej Popularne

Przegląd prywatności

Ta strona korzysta z ciasteczek, aby zapewnić Ci najlepszą możliwą obsługę. Informacje o ciasteczkach są przechowywane w przeglądarce i wykonują funkcje takie jak rozpoznawanie Cię po powrocie na naszą stronę internetową i pomaganie naszemu zespołowi w zrozumieniu, które sekcje witryny są dla Ciebie najbardziej interesujące i przydatne.