Raków przegrywa z Maccabi Hajfa
Raków Częstochowa zawiódł oczekiwania swoich kibiców. Wicemistrzowie Polski przegrali 0:1 z izraelskim Maccabi Hajfa w pierwszym meczu III rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy i przed rewanżem postawili się w trudnej sytuacji. Choć byli drużyną lepszą przez większość spotkania, brak skuteczności i jeden poważny błąd w obronie kosztowały ich bardzo dużo.
HISTORYCZNY KONTEKST
Dla Maccabi Hajfa przyjazd do Częstochowy był dopiero drugim kontaktem z polskim klubem w historii swoich występów w europejskich rozgrywkach. Wcześniej w 1990 roku, izraelski zespół dwukrotnie mierzył się z Lechem Poznań w rywalizacji 3 grupy Pucharu Intertoto. Wówczas Maccabi wygrało u siebie 4:2, ale w rewanżu przegrało przy Bułgarskiej 0:1 (red. za portalem Historia Polskiej Piłki Nożnej). Przed meczem kibice Rakowa z pewnością liczyli na poprawę wyniku Lecha, niestety skończyło się inaczej.
DOMINACJA BEZ EFEKTÓW
Podopieczni Marka Papszuna od początku przejęli inicjatywę i zepchnęli rywali do defensywy. Już w pierwszej połowie mogli prowadzić kilkoma bramkami, ale znów zawiodła skuteczność. Trzykrotnie groźnie uderzał Fran Tudor, bliski szczęścia był też Patryk Makuch, który jednak nie sięgnął piłki po świetnym dograniu Tudora wzdłuż bramki. Wiele problemów izraelskiej defensywie sprawiał również Erick Otieno, który regularnie posyłał groźne dośrodkowania w pole karne.
Swoją szansę miał też Oskar Repka, który w drugiej połowie uderzył głową z kilku metrów, jednak wprost w bramkarza. A kiedy w końcówce Peter Barath huknął z dystansu, Heorhij Jermakow popisał się kapitalną interwencją.
JEDEN BŁĄD, JEDEN GOL
Goście ograniczali się do defensywy i kontrataków, ale to im udało się zdobyć gola – i to po akcji, która była konsekwencją nieuwagi Rakowa. W 61. minucie Ethan Azoulay, który przez całe spotkanie był najaktywniejszym zawodnikiem Maccabi, wykorzystał zbyt dużo przestrzeni w polu karnym. Erick Otieno nie zdołał zablokować strzału, a Kacper Trelowski musiał skapitulować po uderzeniu przy dalszym słupku.
Po stracie gola gra Rakowa całkowicie się posypała. Zespół stracił rytm, stał się przewidywalny i bezradny. Schematyczne ataki nie przynosiły żadnego zagrożenia, a czas uciekał nieubłaganie.
KONTUZJA Z PODTEKSTEM I MAKUCH BEZ BŁYSKU
W ofensywie zabrakło również Jonatana Brauta Brunesa, który na porannym treningu doznał urazu mięśniowego. Tak sytuację dość lakonicznie opisał przed spotkaniem trener Papszun. Na stadionie i w sieci komentowano ją jednak inaczej dopatrując się konfliktu mocnych charakterów trenera i napastnika. Tak czy inaczej Brunesa zastąpił Patryk Makuch, ale nie był w stanie skutecznie wypełnić luki. Choć miał jedną dobrą okazję, to nie zrobił różnicy, jakiej oczekiwano.
REWANŻ NADZIEI NA WĘGRZECH
Raków Częstochowa wciąż ma szansę odwrócić losy rywalizacji, ale w rewanżu, który rozegrany zostanie na neutralnym terenie na Węgrzech – musi zagrać znacznie lepiej, przede wszystkim w ofensywie. Brakuje nie tylko skuteczności, ale też świeżości i odwagi pod bramką rywali. Jeśli Raków chce kontynuować swoją przygodę w Europie, potrzebuje zupełnie innego, bardziej ofensywnego oblicza. Pomimo personalnie dobrego składu w drużynie medalików zabrakło dziś kreatora gry i lidera gotowego wziąć na siebie odpowiedzialność, który poprowadziłby i zmotywował drużynę do walki i strzałów na bramkę, których można odnieść takie wrażenie piłkarze Rakowa boją się jak ognia.
W weekend podopieczni Papszuna odpoczywają w lidze by lepiej przygotować się do rewanżu w którym muszą przerwać serię niefortunnych porażek i czterech kolejnych spotkań w których tracimy bramki.
Raków Częstochowa – Maccabi Hajfa 0:1 (0:0)
Bramka: 0:1 Ethan Azoulay (61’)
Raków: Trelowski – Tudor, Racovitan, Arsenić (78′ Amorim), Svarnas, Otieno – Ameyaw (60′ Diaby-Fadiga), Repka (82′ Bulat), Barath, Pieńko (46′ Diaz) – Makuch (78′ Rocha)
(DB)
Foto : Tomasz Wójciak / damian.bachniak.photography






