WŁÓKNIARZ WIECZOREM POWALCZY W GORZOWIE O EKSTRALIGOWY BYT, ALE KOMU W DRUŻYNIE TAK NAPRAWDĘ ZALEŻY NA UTRZYMANIU?
Stelmet Falubaz Zielona Góra piątkowym zwycięstwem 58:32 (w dwumeczu 102:78) zapewnił sobie ekstraligowe emocje w sezonie 2026 a ROW Rybnik, co zresztą było do przewidzenia będzie walczyć w barażu o utrzymanie w PGE Ekstralidze z przegranym pary Gezet Stal Gorzów – Krono-Plast Włókniarz Częstochowa. O tym, kto z tej pary uniknie dodatkowej gry o życie, zdecyduje dzisiejszy wieczorny rewanż w Gorzowie.
MINIMALNA ZALICZKA
W pierwszym meczu w Częstochowie gospodarze wygrali 48:42. To wygrana dająca Włókniarzowi bardzo kruchą przewagę. Każdy bieg w Gorzowie może odwrócić losy dwumeczu. Fani żużla mogą być pewni, że na stadionie im. Edwarda Jancarza od pierwszego do ostatniego wyścigu będzie emocjonująco. Gwarantują to choćby awizowane skład obu drużyn:
GEZET Stal Gorzów:
9. Martin Vaculik
10. Anders Thomsen
11. Mikołaj Krok
12. Oskar Fajfer
13. Andrzej Lebiediew
14. Oskar Paluch
15. Hubert Jabłoński
Krono-Plast Włókniarz Częstochowa:
1. Piotr Pawlicki
2. Mads Hansen
3. Wiktor Lampart
4. Kacper Woryna
5. Jason Doyle
6. Paweł Caban
7. Dawid Rozpędek
Trener Mariusz Staszewski zaskoczył, awizując debiutantów Cabana i Rozpędka. Ma jednak możliwość dokonania jeszcze trzech zmian, co daje mu pole manewru w doborze juniorskiej pary. Podobny manewr przed pierwszym spotkaniem zastosował manager Stali Gorzów, tyle że tym razem dotyczy on poobijanego w meczu U24 Ekstraligi Franciszka Karczewskiego. Jednak jak przekonaliśmy się w pierwszym meczu, postawa juniorów była ważna, ale miała zdecydowanie drugorzędne znaczenie wobec…
DYSPOZYCJI LIDERÓW.
Siłą Stali jest oczywiście duet Martin Vaculik – Anders Thomsen. Aby zneutralizować przewagę gospodarzy, częstochowianie muszą liczyć na wysoką dyspozycję Piotra Pawlickiego i Jasona Doyle’a. Jeśli obaj pojadą na maksimum swoich możliwości, „Lwy” mają realną szansę obronić zaliczkę z pierwszego meczu. Gdyby do tego przebudził się Kacper Woryna.
Kibice jednak od dłuższego czasu zadają sobie bardzo istotne pytanie: komu tak naprawdę ma zależeć na utrzymaniu w lidze skoro…
WŁÓKNIARZ JEST W KADROWEJ ROZSYPCE.
Nawet jeśli częstochowianom uda się utrzymać w lidze, widmo ogromnych problemów kadrowych wisi nad klubem, jak czarne chmury. Już teraz wiadomo, że kluczowi zawodnicy rozglądają się za nowymi pracodawcami. Piotr Pawlicki przymierzany jest do powrotu do Leszna, Jason Doyle do Krosna, a Kacper Woryna od dawna łączony jest z Motorem Lublin. Na ten moment pewny kontrakt na kolejny sezon mają jedynie Mads Hansen i nowy nabytek Jaimon Lidsey, co oznacza, że w przypadku odejść liderów skład praktycznie się rozsypie.
Co gorsza, na rynku transferowym nie ma już wartościowych alternatyw. Najlepsi żużlowcy podpisali kontrakty z drużynami z górnej połowy tabeli, które wcześniej zapewniły sobie utrzymanie. Ewentualne wzmocnienia musiałyby pochodzić z zespołów spadkowiczów – w przypadku ROW-u Rybnik, to zawodnicy pokroju Rohan Tungate, czy Gleb Czugunow, ale już Maksym Drabik jest poza zasięgiem, bo trafi do Grudziądza. Jedyną realną nadzieją dla Włókniarza byłby spadek gorzowskiej Stali i możliwość sięgnięcia po zawodników tej klasy, co Jack Holder czy Anders Thomsen.
Eksperci ostrzegają, że jeśli Włókniarz pozostanie w lidze, ale nie dokona istotnych wzmocnień, stanie się murowanym kandydatem do spadku w 2026 roku. Tym samym kibiców Włókniarza czekałby kolejny rok ligowego dołowania.
CZAS POKAŻE
Niedzielny mecz w Gorzowie, to nie tylko walka o utrzymanie w PGE Ekstralidze, ale także o przyszłość całego klubu. ROW Rybnik już czeka w barażach. Kto do nich trafi? Odpowiedź poznamy wieczorem.
(DB)
Fot. damian.bachniak.photography
