Włókniarz Częstochowa po pierwszym wyjazdowym zwycięstwie w sezonie utrzymał się w PGE Ekstralidze. Pewna swego Stal drży o przyszłość.
30-letni Andrzej Lebiediew od lat uznawany jest za solidnego żużlowca, ale jego obecność w drużynie coraz częściej wiąże się z dramatami całych klubów. Przygody Łotysza w ekstralidze to droga pełna pecha i spadków. Najpierw ROW Rybnik w 2020 roku, potem Cellfast Wilki Krosno w 2022 i Fogo Unia Leszno w 2023. Teraz, po porażce Stali Gorzów z Krono-Plast Włókniarzem Częstochowa, coraz głośniej mówi się, że „klątwa Lebiediewa” daje o sobie znać. Sam Lebiedew chyba zaczyna w nią wierzyć, sądząc po jego wczorajszym nerwowym zachowaniu. Nerwy nie są dobrym doradcą, a Andrzej Lebiedew ewidentnie nie pierwszy zresztą raz nie dawał sobie z nimi rady.
GORZOWSKIE PRZEŁAMANIE
W rewanżowym meczu fazy play-down Gezet Stal Gorzów uległa na własnym torze Krono-Plast Włókniarzowi 43:47. Tym samym to częstochowianie zakończyli sezon na bezpiecznym, szóstym miejscu w tabeli PGE Ekstraligi, natomiast gorzowianie muszą przygotowywać się do walki o utrzymanie.
Po pierwszym spotkaniu w Częstochowie (48:42 dla „Lwów”) wydawało się, że przed Stalą formalność. Wystarczyło odrobić sześć punktów, co w opinie fachowców nie miało stanowić większego problemu dla „stalowców”. Gospodarze liczyli na powtórkę lipcowego triumfu 54:36. Początek faktycznie dawał nadzieję. Po pięciu wyścigach przewaga częstochowian została zniwelowana. Jednak od tego momentu na torze zaczęła dominować drużyna Mariusza Staszewskiego.
DOYLE I PAWLICKI SHOW
Bohaterem meczu był Jason Doyle. Australijczyk zdobył komplet 15 punktów i wygrał wszystkie swoje biegi, pokazując klasę byłego mistrza świata. Niezwykle skuteczny był także Piotr Pawlicki, który wywalczył 13+1, a w kluczowych momentach przełamywał opór gospodarzy. Solidnie punktowali też Kacper Woryna (9) i Mads Hansen (7+1). To wystarczyło, by nie tylko obronić zaliczkę z pierwszego meczu, ale i sprawić ogromną niespodziankę.
GORZÓW W SZOKU
W szeregach Stali zawiedli liderzy. Martin Vaculik dopiero w 14. biegu zdobył trójkę, Anders Thomsen i Andrzej Lebiediew również nie potrafili nawiązać walki z gwiazdami Włókniarza. Nadzieję dawali młodzieżowcy Oskar Paluch i Hubert Jabłoński, ale to było za mało. Niestety nie wszystko może być idealnie. Występ w jednym tylko wyścigu kontuzją przypłacił Franciszek Karczewski. Na szczęście czasu na zrastanie się i rehabilitację jest pod dostatkiem.
Symboliczna i zarazem decydująca była gonitwa trzynasta, w której Doyle w wielkim stylu ograł duet Lebiediew – Thomsen, praktycznie odbierając gospodarzom szansę na odwrócenie losów rywalizacji.
KLĄTWA I NIEMOC?
Stal czeka nerwowa jesień. Najpierw dwumecz o siódme miejsce z ROW-em Rybnik (5 i 21 września), a później, jeśli uda się zwyciężyć baraże z wicemistrzem Metalkas 2. Ekstraligi, czyli Fogo Unią Leszno lub Abramczykiem Polonią Bydgoszcz. Scenariusz spadku, który jeszcze miesiąc temu wydawał się nierealny, dziś staje się coraz bardziej prawdopodobny. Po meczu wielu kibiców i obserwatorów pół żartem pół serio zwracało uwagę na klątwę Lebiedewa, zastanawiając się głośno, czy teraz podobny scenariusz grozi Stali. Choć sam zawodnik w Gorzowie nie jechał źle (8 pkt), a problemem Stali była jednak cała drużyna, która nie udźwignęła presji i dała się zdominować częstochowskim „Lwom”. To już jednak nie nasz problem. Każdy ma swoje, a i tych we Włókniarzu nie brakuje.
CO DALEJ?
Włókniarz kończy sezon z utrzymaniem. Po ostatnim meczu należy uczciwie przyznać zasłużonym. Drużyna dźwignęła ciężar i pomimo wielu pojawiających się wątpliwości zaprezentowała charakter godny prawdziwych sportowców. Zespół przez większość rozgrywek walczył o każdy punkt, ale trapiony był kontuzjami, co oczywiście wpłynęło na osiągnięte wyniki. W najważniejszym momencie potrafił wspiąć się na wyżyny i wygrać pierwszy wyjazdowy mecz w roku, a tym samym zapewnić udział drużynie w przyszłorocznych rozgrywkach PGE Ekstraligi. Dla częstochowskich fanów speedwaya to już koniec emocji. Teraz czas na kompletowanie składu i budżetu na przyszły sezon. Czy w obecnej sytuacji wszystkie dywagacje transferowe okażą się nietrafione? Jak zawsze czas pokaże.
Gratulujemy Włókniarzowi i do zobaczenia w sezonie 2026.
Gezet Stal Gorzów – Krono-Plast Włókniarz Częstochowa 43:47
Gezet Stal Gorzów:
9. Martin Vaculik – 8+2 (3,1,0,1,3)
10. Anders Thomsen – 9+1 (3,2,2,1*,1)
11. Mikołaj Krok – ns
12. Oskar Fajfer – 4 (0,1,1,2,0)
13. Andrzej Lebiediew – 8 (2,2,2,2,0)
14. Oskar Paluch – 8+1 (2*,1,3,d,2)
15. Hubert Jabłoński – 6+1 (t,3,0,2,1*)
16. Adam Bednar – ns
Krono-Plast Włókniarz Częstochowa:
1. Piotr Pawlicki – 13+1 (2,3,3,3,2*)
2. Mads Hansen – 7+1 (1,1,1,3,1*)
3. Wiktor Lampart – 2 (1,0,1,0)
4. Kacper Woryna – 9 (2,2,3,0,2)
5. Jason Doyle – 15 (3,3,3,3,3)
6. Kacper Halkiewicz – 1 (1,0,-)
7. Szymon Ludwiczak – 0 (0,0,0)
8. Franciszek Karczewski – 0 (w)
(DB)
Foto: damian.bachniak.photography



