Raków melduję się w IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji UEFA.
Raków Częstochowa znów udowodnił, że potrafi grać w meczach o wszystko, a na wyjazdach czuje się jak w domu a może nawet lepiej. Po przegranej 0:1 w pierwszym spotkaniu przy L83, podopieczni Marka Papszuna przystępowali do rewanżu w roli drużyny goniącej wynik. W Debreczynie, gdzie z powodów „oczywistych” izraelskie Maccabi Haifa musiało rozgrywać swoje domowe spotkanie, „Medaliki” zwyciężyły 2:0 i awansowały do IV rundy eliminacji Ligi Konferencji Europy.
ANTYFUTBOL NA POCZĄTEK
Od pierwszych minut widać było, że Maccabi podobnie jak w Częstochowie nie zamierza grać otwartego futbolu. Izraelczycy starali się utrzymywać piłkę w strefie obronnej, wymieniając podania między środkowymi obrońcami i wyraźnie spowalniając tempo gry. Raków starał się narzucić swój styl gry, mając jednak na uwadze, że rywal wyczekuje okazji do kontry, był bardzo ostrożny w swoich poczynaniach. Co więcej, Maccabi od pierwszych minut grało na czas lub ostro faulowało piłkarzy Rakowa. W 10 minucie polała się pierwsza krew. Co prawda z głowy falującego Lisava Eissata, ale trafiony mocnym ciosem Makuch był wyraźnie oszołomiony. Żółta kartka nie ostudziła jednak agresywnych gospodarzy.
W 18 minucie na strzał z 18 metrów zdecydował się Tomasz Pieńko. Mocne uderzenie po rykoszecie całkowicie zmyliło Yermakova, ale piłka trafiła w słupek. Gra była momentami bardzo ostra, co skutkowało kolejnym napomnieniem i żółtą kartką dla Maccabi. Spore kontrowersje wzbudziła sytuacja z 42 minuty, gdy Fran Tudor padł przed polem karnym uderzony łokciem, ponownie przez Lisava Eissata, który już miał na koncie żółtą kartkę. Arbiter uznał jednak, że faulu nie było.
NOWY POCZĄTEK
Tuż przed przerwą Raków dopiął swego. W doliczonym czasie pierwszej połowy Michael Ameyaw precyzyjnie dośrodkował z rzutu rożnego, a Peter Barath pomimo asysty trzech obrońców z Haify wyskoczył najwyżej i uderzeniem głową pokonał Yermakova. Ten gol oznaczał, że dwumecz zaczyna się od nowa. Kibice Rakowa zgromadzeni w sektorze gości eksplodowali z radości, a atmosfera w zespole wyraźnie się ożywiła.
Z CZERWONYM MU DO TWARZY
Początek drugiej połowy przyniósł kluczowy moment meczu. W 55 minucie Lisav Eissat ten sam, który faulował Makucha i powinien wylecieć z boiska w 42 minucie po raz kolejny, nie nadążył za akcją, w wyniku czego faulował za co, otrzymał drugą żółtą kartkę i musiał opuścić murawę. Sędzia skonsultował decyzję z VAR-em, ale powtórki nie zmieniły jego decyzji. Eissat w pełni zapracował sobie na czerwoną kartkę od początku spotkania, bezpardonowo faulując częstochowian.
Grając w przewadze jednego zawodnika, Raków przejął pełną kontrolę nad meczem. Maccabi cofnęło się głęboko, skupiając się na obronie i szukając okazji do kontrataków.
DIABY-FADIGA WYRZUCA MACCABI
Przełomowa akcja w wykonaniu Rakowa przyszła w 76 minucie. Tomasz Pieńko, który rozgrywał swój najlepszy dotychczas mecz w barwach „Medalików”, przyjął prostopadłe podanie w polu karnym i został sfaulowany przez obrońcę Maccabi. Sędzia bez wahania wskazał na rzut karny.
Do piłki podszedł Lamine Diaby-Fadiga. Francuski napastnik pomimo prowokacji i zaczepek ze strony rywali zachował zimną krew i mocnym strzałem pokonał bramkarza Maccabi, ustalając wynik na 2:0.
NERWOWA KOŃCÓWKA
Raków za wcześnie zaczął myśleć, że awans jest już pewny i zafundował sobie i kibicom niepotrzebną nerwową końcówkę. Maccabi nie mając już nic do stracenia, postawiło wszystko na jedną kartę, do ostatniego gwizdka walcząc o gola kontaktowego. W doliczonym czasie gry Kacper Trelowski dwukrotnie ratował drużynę po groźnych strzałach przeciwników. Ostatecznie Raków zachował czyste konto i mógł świętować sukces.
MECZ W CIENIU SKANDALU
Wydarzenia boiskowe przyćmione zostały przez to, co działo się na trybunach. Na stadionie w Debreczynie pojawił się transparent obrażający Polaków, którego treść sugerowała odpowiedzialność za zbrodnie Holocaustu. Piłkarze i działacze Maccabi prowokowali i za wszelką cenę chcieli wyprowadzić z równowagi piłkarzy Rakowa. Przepychanki, incydenty w szatni sprokurowane przez Maccabi nie miały nic wspólnego z duchem fair-play jednak pomimo wszystko piłkarze Rakowa pozostali skoncentrowani na boisku. I udowodnili swoją wyższość sportową. Maccabi za to tak piłkarsko, jak i pozasportowo zasłużenie ląduje za burtą Pucharu Konfederacji.
DECYDUJĄCE STARCIE
W IV rundzie eliminacji Ligi Konferencji Europy Raków zmierzy się z bułgarską Ardą Kyrdżali. Będzie to ostatnia przeszkoda przed fazą grupową europejskich pucharów. Jeśli „Medaliki” utrzymają formę z meczu w Debreczynie, szanse na sukces są bardzo, bardzo realne.
Maccabi Hajfa – Raków Częstochowa 0:2 (0:1)
0:1 – Peter Barath 45+1’
0:2 – Lamine Diaby-Fadiga 76’ (k.)
(DB)
Foto: Tomasz Wójciak
