Raków wygrywa w spektaklu, którego głównym bohaterem za wszelką cenę chciał zostać sędzia Raczkowski. Raków wygrał 2:1 po dublecie Oskara Repki, ale jeszcze długo po końcowym gwizdku mówić się będzie nie o golach, lecz o decyzjach sędziego Pawła Raczkowskiego i transparentowym „proteście” kibiców Jagiellonii.
HIT EKSTRAKLASY CZY SPEKTAKL ABSURDÓW
Miało być święto futbolu, a wyszedł chaos made in PZPN. Starcie Jagiellonii Białystok z Rakowem Częstochowa w 14 kolejce Ekstraklasy zapowiadało się na hit jesieni. W spotkaniu dwóch ekip z podium poprzedniego sezonu zamiast czystej piłki dostaliśmy jednak mieszankę emocji, transparentów, przerw i gorących spięć, które chwilami bardziej przypominały teatr polityczny niż sportowy spektakl.
REPKA DYRYGENTEM W ORKIESTRZE PAPSZUNA
Od pierwszych minut Raków wyglądał jak drużyna, która przyjechała po swoje. Częstochowianie narzucili pressing, ścisnęli białostoczan na ich połowie i grali z pewnością dawno niewidzianą u wicemistrzów Polski. Już w 9 minucie po błysku Jeana Carlosa szansę miał Ameyaw, ale nie trafił w piłkę w polu karnym. Potem koncertem zaczął dyrygować Oskar Repka. Tak rozpoczął się REPKADAY. W 31 minucie po perfekcyjnym kornerze Ameyawa Repka wyskoczył ponad Romańczuka i uderzeniem głową wpakował piłkę do siatki. Chwilę później obił słupek, a Pieńko nie trafił do pustej bramki po bilardzie w polu karnym.
Raków dominował. Diaby-Fadiga tańczył z obrońcami, Racovitan z żelaznym spokojem gasił kontry, a Zych w bramce generalnie podziwiał wyczyny kolegów. Jagiellonia przez 45 minut nie miała pomysłu. Jedyny błysk to uderzenie Imaza nad poprzeczką. Chaos i frustracja dominowały w grze Jagielloni, ale to nic a nic nam nie przeszkadzało.
WOLNOŚĆ SŁOWA WEDŁUG RACZKOWSKIEGO
Druga połowa rozpoczęła się jak marzenie dla Rakowa. W 46 minucie po dośrodkowaniu Jeana Carlosa piłkę nieczysto uderzał Ameyaw, ta odbiła się od rywali i spadła pod nogi Repki. Ten wybrał róg bramki i huknął z linii szesnastki. Piłka jak po sznurku minęło nogi obrońców i usiłującego interweniować Piekutowskiego. 2:0 i „Medaliki” w ekstazie.
I wtedy swoją marną rolę zaczął grać obrońca cnoty PZPN-u, „lubiany” swoją drogą w Częstochowie sędzia Raczkowski.
W 61 minucie, gdy na trybunach pojawił się transparent: „Frankowski, mecz obstawiłeś, Jagiellonię przekręciłeś”, przerwał mecz. Wymierzony w zawieszonego po piłkarskim pokerze w Zabrzu arbitra Bartosza Frankowskiego transparent tak uraził ekipę z PZPN-u, że dokończenie sportowej rywalizacji przestało mieć jakiekolwiek znaczenie. Sędzia nakazał zdjąć transparent. Interwencje kapitana Jagielloni Tarasa Romanczuka trwały ponad 10 minut, ale ostatecznie transparent na jakiś czas zniknął.
Czy decyzja była słuszna? Formalnie może i tak, choć nie takie transparenty widywaliśmy już na europejskich trybunach i mecze trwały. Wizerunkowo jednak decyzja wygląda fatalnie. Wolność słowa na stadionach to temat delikatny, ale trudno nie odnieść wrażenia, że polski futbol wchodzi na grząski grunt cenzury a tym samym kolejnej „wojny”piłkarskich władz z kibicami. Publiczność dała emocjonalny komentarz do działań PZPN, a emocjonalna reakcja arbitra w obronie kolegi tylko dolała oliwy do ognia.
Wracając do wydarzeń stricte sportowych, po wznowieniu gry Raków stracił rytm a Jagiellonia, do tej pory bezradna, złapała oddech. Co gorsza, kontuzji barku doznał Jean Carlos i musiał opuścić boisko.
ZYCH OBROŃCĄ CZĘSTOCHOWY
Od 70 minuty trwało oblężenie częstochowskiej bramki. Wdowik posyłał piłki z lewej flanki, Jóźwiak zaczął wygrywać pojedynki, a Pululu kręcił Racovitanem i Svarnasem. W 80 minucie Pululu dopiął swego. Po dośrodkowaniu Wdowika strzelił głową pod poprzeczkę i zrobiło się bardzo nerwowo.
Raków się cofnął. Każdy kolejny rzut rożny powodował stan przedzawałowy u kibiców Rakowa. W doliczonym czasie, który trwał aż 20 minut, Zych kilkukrotnie uratował wynik: po strzałach Imaza, Pietuszewskiego i Pululu. Emocje skutecznie podkręcone przez arbitra tego spotkania wyprowadziły z równowagi trenera bramkarzy Rakowa, Macieja Sikorskiego, który za swoje protesty dostał czerwoną kartkę.
Raków przetrwał. Obronił się i po 114 minutach na boisku, wrócił do domu z kompletem punktów.
CZAS NA EUROPĘ
Zwycięstwo pozwoliło Rakowowi awansować na siódme miejsce i zrównać się punktami z Koroną Kielce. Dla Jagiellonii to druga porażka z rzędu, która skutkuje pięcioma punktami straty do lidera z Zabrza. Ale to nie wynik, a atmosfera wokół meczu będzie jeszcze długo komentowana.
Czy decyzja Raczkowskiego to początek nowej ery dyscypliny, czy raczej pokaz bezradności wobec emocji kibiców? Jedno jest pewne, PZPN Show trwa w najlepsze, powodując, że ekstraklasa to piłkarski teatr z emocjami, dymem, i odrobiną absurdu.
Dla Rakowa zwycięstwo w Białymstoku było bardzo ważne z perspektywy nadchodzącego spotkania w Lidze Konferencji. Już w czwartek zmierzymy się na wyjeździe z czeską Spartą Praga. Tam transparentów nie będzie. Będzie za to szansa, by udowodnić, że Raków Częstochowa znów gra w stylu, z którym trzeba się liczyć.
(DB)
Foto. damian.bachniak.photography
















