Odrodzenie Brunesa odczarowuje stadion przy Limanowskiego i przywraca uśmiechy na twarzach kibiców i … Marka Papszuna.
Raków Częstochowa wreszcie przypomina drużynę, która jeszcze niedawno budziła respekt w całej Ekstraklasie. Podopieczni Marka Papszuna pewnie pokonali Motor Lublin 2:0, odnosząc trzecie zwycięstwo z rzędu (drugie w lidze). Bohaterem spotkania został Jonatan Braut Brunes, który dwukrotnie wpisał się na listę strzelców. Po tygodniach niepewności częstochowianie odzyskali pewność siebie, a na trybunach znów czuć było sportową radość. Odbudowa zaufania kibiców i pozycji drużyny idzie w dobrym kierunku. O ile po spotkaniu Ligi Konferencji huraoptymizm był umiarkowany, o tyle po wczorajszym meczu można śmiało przypuszczać, że sytuacja niezależnie od tego, co było jej powodem jest już opanowana.
KONTROLA OD PIERWSZEGO GWIZDKA
Od pierwszych minut Raków ruszył do ataku, narzucając przeciwnikowi intensywne tempo i wysoki pressing. Motor został zepchnięty głęboko na własną połowę i przez długie fragmenty nie potrafił utrzymać się przy piłce. Najaktywniejszy był Lamine Diaby-Fadiga, który kilkukrotnie sprawdzał czujność Ivana Brkicia. Jednak pierwsze dwadzieścia minut nie przyniosło otwarcia wyniku, a można było odnieść wrażenie, że Raków usiłuje wjechać z piłką do bramki Motoru. W odpowiedzi to goście stworzyli najgroźniejszą sytuację bramkową pierwszej połowy. Efektowną, przewrotką popisał się portugalski skrzydłowy Fabio Ronaldo. Nowy nabytek zespołu z Lublina uderzył efektownie, lecz Kacper Trelowski zdołał odbić piłkę. Raków nadal przeważał, ale długo nie potrafił udokumentować swojej dominacji golem. Dopiero w końcówce pierwszej połowy, po przypadkowym zagraniu ręką Marka Bartoša w polu karnym, sędzia podyktował jedenastkę. Z rzutu karnego pewnie trafił Jonatan Braut Brunes, dając gospodarzom prowadzenie 1:0.
BRUNES CIĄG DALSZY
Druga połowa rozpoczęła się w najlepszy możliwy sposób dla gospodarzy. W 57 minucie Tomasz Pieńko zagrał idealne prostopadłe podanie, a Brunes mocnym, płaskim strzałem po długim słupku zdobył swojego drugiego gola. Norweg nie tylko dał drużynie komfort, ale też zarażał pozytywną energią po bramce uśmiechał się w stronę ławki rezerwowych, jakby chciał powiedzieć: „Trenerze, wróciłem”. W 68 minucie Norweg był o krok od hat-tricka, ale jego strzał zatrzymał Brkić. Chwilę później Struski trafił w słupek, a Seck sprawdził czujność bramkarza z ostrego kąta. W polu karnym gości działo się sporo. To był Raków z najlepszych czasów: agresywny, dominujący, głodny gry. Motor wyglądał na całkowicie bezradny wobec grających, jak mawia trener Papszun na wysokiej intensywności częstochowian.
RYSA NA SZKLE
W końcówce meczu z boiska wyleciał Fran Tudor. Chorwat ostro zaatakował rywala, a po interwencji VAR sędzia pokazał mu czerwoną kartkę. Raków kończył w dziesiątkę, ale wynik nie był już zagrożony. To jedyny moment, który mógł zepsuć wrażenie po niemal perfekcyjnym występie. Martwi fakt, że w następnych dwóch meczach ligowych zabraknie Frana Tudora w linii defensywnej. Jego miejsce zastąpi pewnie Apostolos Konstandopulos, a może szanse powrotu dostanie Ariel Mosór. Z dobrych wiadomości, które napływają z klubu, cieszy fakt, iż Ivi Lopez nie doznał poważnego urazu i po reprezentacyjnej przerwie podobnie, jak Jean Carlos ma być gotowy do gry.
NOWA ENERGIA
Między drużynami była wyraźna różnica klas. Raków kontrolował przebieg meczu, dominował fizycznie i taktycznie, grał odważnie i z pasją. Motor natomiast ograniczał się do defensywy i nie potrafił stworzyć realnego zagrożenia.
W grze Rakowa znów widać było lekkość, pomysł i co najważniejsze, radość. Atmosfera w zespole przypominała tę z mistrzowskich sezonów. Marek Papszun i kibice mogli wreszcie patrzeć na swoją drużynę z satysfakcją. Raków jako zespół odzyskał charakter i wigor.
MVP — JONATAN BRAUT BRUNES
Norweg był absolutnym liderem ofensywy. Dwa gole, ogromna aktywność, ciągły ruch bez piłki i świetna współpraca z partnerami sprawiły, że zdominował defensywę Motoru. To był jego najlepszy występ od miesięcy, a być może zapowiedź powrotu do formy, na jaką w Częstochowie czekano. Raków po tym zwycięstwie awansował na dziewiąte miejsce w tabeli i z optymizmem może patrzeć w przyszłość. Dwa mecze w tygodniu, dwa czyste konta, dwa razy pełna kontrola – tak wygląda drużyna, która się odblokowała. Tak wygląda Raków !!
Raków Częstochowa – Motor Lublin 2:0 (1:0)
Bramki: 45+1’ Brunes (k.), 57’ Brunes
Raków: Trelowski – Tudor, Racovitan, Svarnas, Seck (88 Konstantopoulos), Ameyaw, Repka (69 Bulat), Struski, Pieńko (81 Rondić), Diaby-Fadiga (69 Barath), Brunes (81 Makuch).
Motor: Brkić – Stolarski, Ede (46 Najemski), Bartos, Luberecki, Łabojko (71 Samper), Wolski, Rodrigues (60 Scalet), Ronaldo, Dadashov (84 Lewandowski), van Hoeven (60 Król).
Żółte kartki: Svarnas – Ede, Rodrigues, Dadashov.
Czerwona kartka: Tudor (Raków, 90+3, za faul).
Sędziował: Damian Kos (Gdańsk).
Widzów: 5347.
fot. damian.bachniak.photography


