W piątek, 14 czerwca w Centrum Społeczno-Kulturalnym w Koniecpolu odbyło się spotkanie autorskie promujące debiutancki tomik poezji „Słowotok” Adriana Musiała.
Adrian Musiał, obiecujący poeta, zaprezentował swoje wiersze z debiutanckiego tomiku, które zaskakują swoją szczerością i bezpośredniością w ocenie rzeczywistości. Jego poezja porusza codzienne problemy, relacje międzyludzkie oraz kwestie egzystencjalne. Autor nie boi się poruszać trudnych tematów i przedstawia je w sposób autentyczny, co sprawia, że jego twórczość jest niezwykle bliska czytelnikowi.
Od kiedy zajmuje się Pan poezją? Czym ona dla Pana jest?
Poezja jest w moim życiu od najmłodszych lat. Już w szkole podstawowej pojawiały się pierwsze próby rymowanych wierszyków, tam też nauczyciele – do których miałem niebywałe szczęście – zaszczepili we mnie miłość do recytacji poezji. To zasiane ziarno kiełkowało, by wydać owoce w okresie liceum i studiów, bo to właśnie wtedy zaczęły się krystalizować moje pierwsze, dojrzałe poetyckie próby. Można więc powiedzieć, że poezja dojrzewała we mnie wraz z tym, jak ja dojrzewałem ze światem swoich emocji, myśli, życiowych doświadczeń. I dojrzewa nadal. Poezja jest dla mnie czymś w rodzaju terapii, określam to jako swoisty wentyl bezpieczeństwa, który pozwala mi uporządkować kłębiące się myśli, wyrazić stany emocjonalne duszy i serca. To mój sposób na dialog ze światem, ale przede wszystkim ze sobą, próba zrozumienia tego, co z pozoru wydaje się niezrozumiałym i nielogicznym, taki mój cichy bunt wobec świata i ludzi, którzy zatracili swoje człowieczeństwo.
Niedawno wydał Pan swój debiutancki tomik ,,Słowotok”. Skąd pomysł na tytuł?
Tak, mój debiutancki tomik ukazał się na początku tego roku, choć debiutowałem już w 2016 w Antologii Debiutów Poetyckich Częstochowy „Potencjometr” i potem w 2018 r. na łamach Częstochowskiego Magazynu Literackiego „Galeria”. Dlaczego „Słowotok”? Bo mam wrażenie, że coraz mniej czasu i uwagi poświęcamy na to, co mówimy. Wyrzucamy z siebie słowa pod wpływem emocji, nie biorąc za nich żadnej odpowiedzialności. Mówimy więcej, ale mnie treściwie. Ubogacamy słowniki, ale ubożeje kultura słowa. Słowem, które oddaje ten stan najpełniej jest właśnie „Słowotok” – pojęcie zaczerpnięte z terminologii medycznej, której dosłownie określa niekontrolowane wyrzucanie z siebie słów, które nie mają często logicznego związku.
Tematyka wierszy jest dość wszechstronna, dotyka różnych egzystencjalnych materii, jednak moim zdaniem wniosek, płynący z utworów, jest jeden – ludzie ulegają coraz większej atrofii wartości moralnych, intelektualnych, etc. Czy zgodzi się Pan z tym stwierdzeniem?
Niestety muszę się z tym zgodzić i w zasadzie cały tomik jest tego dowodem, a w sposób szczególny wiersz „Kiedyś”. To w nim ukazana została postępująca atrofia wartości moralnych. Bo trudno nie zaobserwować, że kiedyś więcej szczerości było w szczerym uśmiechu, więcej troski w wyciągniętej dłoni, więcej miłości w otwartych ramionach. Więcej człowieka było w człowieku. Bardziej byliśmy, mniej potrzebowaliśmy. Mniej szukaliśmy, ale częściej odnajdywaliśmy. Wreszcie zakładaliśmy mniej masek skrojonych na miarę każdej sytuacji, dostrzegając wartość w tym, co jest, a nie w tym co być może będzie. Myślę, że to najlepiej pokazuje ten niebezpieczny kierunek, w którym dryfuje człowieczeństwo.
Czy poprzez tomik chciał Pan w jakiś sposób wpłynąć na ludzi, do których trafi? Coś im uświadomić?
Poezja ma w swoim DNA moralizatorstwo. Raz jest ono wypowiedziane wprost, ale częściej ukryte jest pod warstwą alegorii, metafor, porównań. Ale nie chodzi o to, żeby komuś narzucać nachalnie swój tok myślenia. Dlatego moje wiersze mają skłonić do refleksji, pobudzić do swoistego rachunku sumienia, do tego, żeby poszukać w swoim życiu podobnych obrazów, jak te, które przeżywa podmiot liryczny. To, co jest moim głównym celem, to przywrócenie słowom pierwotnych sensów, zwrócenie uwagi na to, jak bardzo słowa mogą ranić, jaką są potężną bronią, zwłaszcza dziś, w czasach powszechnej dezinformacji. Staram się znów wypełnić słowa treścią, tak aby nie były tylko bezmyślnym słowotokiem. Uważam, że wszystko bierze swój początek w słowie, tym dobrym, szlachetnym, motywującym, wspierającym i wyrażającym najpiękniejsze uczucia, ale niestety coraz w częściej w słowie złym, przepełnionym nienawiścią, zazdrością, kłamstwem, czy obłudą. Tylko od nas zależy, których słów będzie więcej w naszym życiu i naszym otoczeniu. Dlatego mój tomik ma być poniekąd antidotum na pandemię złych słów, na którą choruje współczesny świat.
Nie ocenia się książki po okładce, ale czy mógłby Pan zdradzić, czy koresponduje ona z treścią? W jaki sposób?
Amerykańska autorka bestsellerów Emily Grifiin powiedziała, że „jesteśmy jak książki. Większość ludzi widzi tylko nasza okładkę. Mniejszość czyta wstęp. Wielu wierzy tylko krytykom. Ale tylko nieliczni poznają naszą treść”. Mam nadzieję, że okładka mojego tomiku będzie zachętą do tego, żeby nie tylko na niego spojrzeć, nie tylko żeby przeczytać wstęp, nie kierować się wyłącznie opiniami innych, ale by wziąć „słowo” we własne dłonie i dać się zaprosić do tej subiektywnej wędrówki po rubieżach słów. Mój tomik traktuję bardzo osobiście. Powiedziałbym wręcz intymnie. Taka też jest okładka. Przedstawia moje zdjęcie, nieco rozmyte, w czerni, niedopowiedziane i mające w sobie tajemnicę. I takie są też moje wiersze i ilustracje, które znajdziecie Państwo w tomiku – nieoczywiste, intymne, pobudzające do refleksji, zabierające do mojego świata. Powiem tak – okładka jest kluczem, który otwiera zaryglowane dotąd drzwi do świata pragnień mojej duszy, do pokładów moich myśli, porywów serca.
Czy któryś z wierszy zawartych w tomiku jest dla Pana szczególny?
Jest ich kilka. Gdybym miał jednak wybrać jeden z nich, to z pewnością jest nim utwórz zatytułowany „Trudna miłość”. To wiersz, który dotyka jednej z bolączek współczesnego człowieka – samotności. Stawiam w nim tezę, że trudno jest dziś kochać, bo serca trędowate są od niechcenia, nieuleczalnie chore na jestestwo, zapatrzone w blask własnego oblicza, że kochanie przestało być kochaniem, stało się deklaracjami, w dodatku wypełnionymi pustką, bez treści i bez znaczenia. Myślę, że z takimi „trędowatymi sercami” każdy z nas spotkał się na swojej życiowej drodze. Wiersz ma więc uniwersalne, choć gorzkie przesłanie.
Sporo wierszy odnosi się do sfery sacrum. Czy duchowość jest dla Pana ważna? Dlaczego nie powinno się zapominać, że egzystencja nie opiera się wyłącznie na materializmie?
W jednym ze swoich wierszy napisałem, że trudno jest nie wierzyć w nic. Tak myślę. Życie człowieka bez wiary jest puste, jest niepełne. Często tylko przez pryzmat wiary jesteśmy w stanie wytłumaczyć życiowe doświadczenia i odnaleźć odpowiedź na pytania natury fundamentalnej. Tam, gdzie kończy się rozum, pozostaje tylko wiara. I abstrahuje w tym momencie od tego, jaka ta wiara jest. Wiara to jedna z podstawowych potrzeb człowieka. I w moim życiu jest ona ważna. Wciąż dojrzewa. Walka pomiędzy sacrum i profanum jest w zasadzie wpisana w naszą egzystencję, jest odwieczna. Współczesny świat napędzany przed powszechną komercję za wszelką cenę z profanum, chce uczynić sacrum, a sacrum sprowadzić do roli profanum. Liczą się popyt, słupki, liczby, statystyki, rachunek zysków, bilans strat. Nie tędy droga. Kiedy dobiegnie końca nasza życiowa wędrówka, będziemy musieli stanąć w prawdzie przed sobą i wtedy okaże się, że nie liczy się zasobność naszego portfela, ale to, jaką treścią wypełniliśmy nasze życie, jakimi uczynkami wybrukowaliśmy nasze ścieżki. Dlatego pamiętajmy o tej rzymskiej maksymie, żeby trzeba Bogu oddać to, co boskie, a Cezarowi, to co należy do Cezara.
Co najbardziej Pana zawodzi w świecie, a co nie przestaje zachwycać?
Marek Hłasko, którego w tym roku wspominamy w sposób szczególny, z uwagi na ustanowiony przez Senat Rok Marka Hłaski, w jednym z opowiadań napisał, że życie jest pytaniem, a nie odpowiedzią. Dlatego to życie i ludzie nie przestają mnie z jednej strony zawodzić, a z drugiej zachwycać. Kiedy wydaje mi się, że widziałem i słyszałem już wszystko, że mądrość i intelekt nie mogą już bardziej zachwycić, a głupota ludzka rozczarować jeszcze mocniej, na mojej drodze pojawiają się osoby, które i w jednym, i w drugim przypadku udowadniają, że się mylę. Ale nie narzekam na to, bo to właśnie oni są inspiracją dla mojej twórczości.
Dziękuję za rozmowę
Mat. LN/Fot. Red.