Jeszcze kilka tygodni temu kibice Rakowa Częstochowa zadawali sobie pytanie: gdzie jest Raków, który zachwycał dyscypliną, pressingiem i mentalnością zwycięzców? Początek sezonu 2025/2026 nie był łatwy. Gdzieś zginęła świeżość, pewność siebie i ten charakterystyczny duch zwycięzców, który drużynie Marka Papszuna towarzyszył, gdy świętowała mistrzostwo.
Ale wygląda na to, że coś wreszcie zaskoczyło. Po październiku pełnym frustracji przyszły lepsze dni. Cztery wygrane w pięciu meczach i zwycięstwo 2:1 nad liderującą Jagiellonią Białystok pokazuje, że Raków złapał wiatr w żagle. Medaliki wróciły do walki o ligowe trofea. Siódme miejsce w tabeli ze stratą czterech punktów do podium i dziewięciu oczek do lidera daje nadzieję, że jeszcze wszystko jest możliwe. Najważniejsze jednak, że wróciła wiara, że ta maszyna wciąż działa.
DO KOŃCA RUNDY NA WYSOKICH OBROTACH
Końcówka rundy zapowiada się jak dobry test wytrzymałości, zarówno fizycznej, jak i mentalnej. W czwartek czeka nas chyba najtrudniejszy wyjazd do Pragi i starcie ze Spartą w Lidze Konferencji Europy. Potem, już w niedzielę, mecz z waleczną Koroną Kielce. A dalej? Kolejne przystanki na trasie Rakowa do świąt: Piast Gliwice, Rapid Wiedeń, Arka Gdynia, GKS Katowice, Zrinjski Mostar i na koniec cypryjska Omonia Nikozja.
To nie jest harmonogram dla drużyny, która może pozwolić sobie na zadyszkę. Ale Raków z natury nie szuka wymówek tylko wyzwań. Choć terminarz jest gęsty jak mgła nad Jasną Górą w listopadowy poranek, to wydaje się, że częstochowianie zaczynają wreszcie oddychać pełną piersią.
STYCZNIOWA TURCJA
Po grudniowym maratonie przyjdzie czas na oddech i regeneracje sił, choć nie do końca. Raków 7 stycznia wsiądzie w samolot i poleci do tureckiego Belek. 17 dni treningów, pięć sparingów i mnóstwo pracy nad detalami, które w futbolu decydują o wszystkim.
Wicemistrzowie Polski zmierzą się kolejno z Red Bullem Salzburg, Łudogorcem Razgrad, Partizanem Belgrad, Vojvodiną Nowy Sad i TSC Bačka Topola. Rywale z różnych lig, ale wspólny cel: przetestować Raków pod każdym względem, technicznie, fizycznie, mentalnie.
Belek zastąpi Marbellę, gdzie rok temu Raków przygotowywał się do rundy wiosennej. Wtedy był to obóz spokojnej siły. Tym razem to będzie obóz odbudowy – powrót do źródeł filozofii Papszuna, w której każdy detal ma znaczenie, a „przygotowanie” to coś więcej niż tylko słowo.
ZNÓW GROŹNI
Trudno oprzeć się wrażeniu, że Raków znów nabiera rozpędu. Drużyna, która niedawno wyglądała na zmęczoną własnym sukcesem, znów zaczyna cieszyć się grą. A gdy Raków cieszy się grą, to rywale muszą mieć się na baczności. Zimą w Belek będzie gorąco. Nawet jeśli słońce nie zawsze dopisze. Bo wiemy jak jest, Raków Papszuna nigdy nie leci na wakacje. Raków leci po to, żeby wrócić silniejszy.
(DB)
Foto.damian.bachniak.photography
















